Na długo zanim zostajemy rodzicami, w naszych głowach powstaje pewien plan lub zamysł – to nasza indywidualna wizja rodzicielstwa. Zbiór tego, co dla nas ważne, czego chcemy dla naszych dzieci, jacy chcemy być, do czego zmierzamy. A potem rodzi się dziecko i okazuje się, że to wcale nie jest takie proste, jak nam się wydawało. Na dodatek wokół nas pojawiają się ludzie, którzy wychowują swoje dzieci kompletnie inaczej, a do tego nieustannie próbują nas przekonać, że my robimy to źle. Jak sobie z tym poradzić i nie zwariować?
JAK WYCHOWAĆ I NIE ZWARIOWAĆ
Każdy z rodziców wchodzi w nową rolę ze swym własnym bagażem – plecakiem pełnym doświadczeń życiowych, wspomnień, oczekiwań, potrzeb i wiedzy. To czyni nas niepowtarzalnymi ludźmi, a co za tym idzie – niejednakowy jest też nasz punkt widzenia. Patrzymy w tę samą stronę, ale czy widzimy to samo? Nasz obraz postrzegania świata nigdy nie będzie taki sam. Nie staniemy w czyichś butach. Nie zrozumiemy w pełni. Takie są fakty. Tego nie da się zmienić. To trzeba zaakceptować.
Możemy i musimy natomiast darzyć się wzajemnym szacunkiem. Zawsze należy zakładać, iż każdy rodzic kocha swoje dziecko i chce dla niego jak najlepiej. Nawet jeśli wybory innych wydaja nam się dziwne, niezrozumiałe, głupie czy błędne, to są ich wyborami i mają do nich prawo. O ile swym postępowaniem nie łamią przepisów obowiązującego prawa, to wolnoć Tomku w swoim domku. Świata nie zbawisz. Ludzi nie zmienisz. A złe myśli zmieniają tylko Ciebie.
Czasem jednak korci i świętego, żeby coś w końcu powiedzieć. Sugeruję wtedy wyjść do innego pokoju i to przeczekać. Nie komentuj, jeśli nikt Cię o to nie prosi. Dlaczego? Bo my też nie lubimy słuchać innych, gdy nas źle oceniają. Możemy sugerować, podpowiadać, napomknąć o wartościowym artykule, książce czy warsztatach, ale nie możemy stawiać się w pozycji – ja wiem lepiej niż Ty, co jest dobre dla Twojego dziecka. Inna sprawa gdy ktoś pyta nas o zdanie lub radę.
Najgorzej w podobnej sytuacji mają ludzie z dużą wiedzą dotyczącą dzieci i ich rozwoju, bo posiadając chociażby podstawowe informacje o fizjologii i psychologii dziecka naprawdę trudno słuchać uwag osób, które nie wiedzą o czym mówią. Oczywistym jest, że nie każdy rodzic ma wykształcenie pedagogiczne i nie każdy świadomy jest długofalowych konsekwencji swoich działań, ale na litość boską – wszystko ma swoje granice. Osobiście nie umiem w spokoju wysłuchiwać mądrości rodem ze Średniowiecza i zawsze żywiołowo reaguje na pouczenia ze strony “specjalistów” – taka moja rogata natura.
Przykładowe “dobre rady”, z którymi przyszło mi się zmierzyć:
“Dziecko powinno samo się wypłakać – tak ćwiczy płucka”
“Powinnaś sobie wypić wieczorem kieliszeczek winka, to zobaczysz jak będzie spać”
“Musisz mu dawać na noc butle kaszki, to sobie odpoczniesz”
“A może dasz mu kawałeczek kiełbaski?”
“Nie wolno karmić dziecka w nocy, bo żołądek wtedy odpoczywa”
“Matko, jakie on ma zimne nogi!”
“Nie krzycz, bo ci mleko skiśnie”
Ja nie mam cierpliwości do słuchania takich uwag i Wam serdecznie polecam wcielić z życie plan ucinania takich dyskusji w zarodku. Szkoda naszego czasu i naszej energii. Może komuś przydadzą się moje 3 ulubione odpowiedzi – do wykorzystania w samoobronie 🙂
Często nieświadomie uruchamiamy w sobie pewne mechanizmy – sposoby działania, które mają na celu zrekompensować nam nasze własne niezrealizowane potrzeby. Dobrze, gdy jesteśmy tego świadomi i to kontrolujemy. Nie zawsze bowiem nasze zachowanie przynosi oczekiwane przez nas skutki. Zdarza się, że bazując na doświadczeniach własnego dzieciństwa i tego czego nam brakowało i czego nie doświadczyliśmy konstruujemy nasze podejście do własnych dzieci.
Dlatego odmienna będzie wizja na wychowanie matki, która wychowała się z przysłowiowym “kluczem na szyi”, a inna tej, której w dzieciństwie nigdy nie dokuczała samotność. Dla pierwszej celem będzie zadbać o to, by jej dzieci czuły się kochane i zaopiekowane, dla drugiej ważniejsze będzie ofiarowanie dziecku poczucia wolności i samodzielności. Różnie wychowają swoje dzieci matki oschłych i nieprzystępnych emocjonalnie rodziców oraz te, które czuły się przytłoczone bliskością w ich domu rodzinnym. Jak widzicie – punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Jedni zdaniem ogółu okazują dzieciom za dużo uczuć, dają za dużo wolności i poczucia samodzielności, a drudzy na odwrót.
To Twoje zadanie na dziś
Dziecko na wczesnym etapie swojego życia rozwija się proporcjonalnie do stymulacji jakiej jest poddawane. Jedynymi osobami, które mogą im zapewnić najlepszy start jesteśmy my – rodzice. Nikt i nic nie będzie miało większego znaczenia i wpływu na dziecko niż jego mama i tata. To jakimi ludźmi będą w przyszłości zależy w ogromnej mierze od nas. Im więcej czasu i uwagi im teraz poświęcimy, tym większa jest szansa, że w pełni wykorzystają swój indywidualny potencjał rozwoju i rozwiną się w maksymalnym możliwym dla nich stopniu.
Dzieciństwo szybko mija. Mija też nasza szansa przekazania dzieciom tego, co jest dla nas ważne. Zaszczepienia im podstaw tego, na czym nam zależy. Wszyscy chcemy wychować dzieci na szczęśliwych ludzi. Nie pozwól, by coś stanęło Ci na drodze – nawet Ty sam. Pamiętaj, że dzieckiem jest się tylko raz.
Dlatego usiądź i zastanów się, czy dokonujesz najlepszych możliwych dla Was wyborów? Odpowiedz sobie na pytanie, co Tobą kieruje? Jakie są Twoje motywy? Pomyśl, jakie pozytywne, a jakie negatywne skutki mogą przynieść w przyszłości Twoje dzisiejsze decyzje. Zastanów się nad tym, czy chcesz coś zmienić. Kiedy się tego dowiesz – przestań tracić energię na słuchanie krytyki innych. Uwierz, że wybrałaś/eś właściwie. Nie pozwól podcinać sobie skrzydeł. Kieruj się sercem i swoim sumieniem, bo nie ma nic ważniejszego, niż żyć w zgodzie z samym sobą.
Wychowanie to dla mnie bardzo trudna, a jednak dająca satysfakcję sztuka. Na razie tylko w moich wyobrażeniach i refleksji nad własnymi rodzicami. Myślę, że mając dziecko, warto za nim podążać, gdzieś znaleźć równowagę miedzy tym co dla niego najlepsze, a jego autonomią.
Mądre słowa! Mamy całe życie na szukanie tego złotego środka 🙂
Szczera prawda…często tak jest, że mamy głowę pełną ideałów, a potem pojawia się żywa osoba i widzimy, że rzeczywistość nijak nie przystaje do teorii i trzeba wszystko zweryfikować.
A w jakim wieku jest Wasze maleństwo?
To prawda teoria zawsze będzie tylko teorią 🙂 A Kakaludek niedługo skończy 9 miesięcy 🙂
Będąc nauczycielem wf (tutaj włącza się „zboczenie zawodowe”) widziałem różne zagrywki obu stron. Tak rodziców jak i komentatorów, czasami włos się na głowie jeży gdy widzę, o jakie rzeczy mogą kłócić się obie strony.
Masz całkowitą rację! Pracowałam w żłobku, oddziale przedszkolnym i szkole podstawowej – razem 6 lat. Niejedno już zdążyłam zobaczyć. Wierzę jednak w istnienie złotego środka 😉 A Ty? Myślisz, że jest na to jakiś dobry sposób,by nie popadać ze skrajności w skrajność?
o jakiś pan się wypowiedział 🙂 lubię czytać wypowiedzi mężczyzn bo oni się (za) rzadko odzywają, za to niestety my, kobiety, lubimy same trajkotać przekonane o swojej racji. nie dajemy im dojść do głosu, a oni mają często bardzo ciekawe przemyślenia tylko nie wyskakują z nimi sami i trzeba ich do tego zachęcić. a potem narzekania kobiet, że nie rozumieją mężczyzn ehh 😉
Też uważam, że za rzadko zabierają głos w tych sprawach, dlatego bardzo sobie cenię wszelkie przejawy zaangażowania ze strony płci przeciwnej! 🙂
A co do złotego środka to myślę, że samemu bardzo trudno go znaleźć, bo każdy z nas ma swoje ograniczenia. Dlatego rodzicielstwo to zadanie dla dwojga – z reguły jedna strona jest hamulcem, a druga motorem tzn jedna jest ostrożniejsza, a druga bardziej skłonna do ryzyka. Wtedy jedno tonuje drugie, kiedy za bardzo zbacza z drogi tego złotego środka. I z takiego połączenia ma szansę powstać harmonia 🙂
Pięknie powiedziane! <3
kto się martwi, że nie jest dobrym rodzicem może sobie wpisać w google „parenting fail” na poprawę humoru. śmieszno-straszne. chyba nie ma co się starać być rodzicem doskonałym, wystarczająco dobry starczy 😉
a jestem ciekawa Mamo Kakaludka, czy wierzysz tej autorce Tracy Hogg od Języka niemowląt?ona twierdzi, że do każdego dziecka jest klucz, w zależności od osobowości inny do Aniołka, inny do Wrażliwca itp. Zawsze się zastanawiałam, czy to może być takie proste?
Witam Cie i gratuluje tej stronki. Dobrze się czyta Twoje przemyślenia i obserwacje. Aktualnie i ja obserwuje małego człowieczka, który uczy suw chodzić. Jestesmy ludźmi tylko albo może Aż ! Niestety często powielamy – choć nie chcemy – wzorce z naszych rodzin. Sama łapie się takich ” hasełkach”. Smutno mi z tego powodu, ale mam nadzieje że miłość wszystko wyprostuje.
Pozdrawiam.
„Miłość ponad wszystko”:) nie jest łatwo być rodzicem i nie jest łatwo sprostać swoim własnym oczekiwaniom, a co dopiero oczekiwaniom otoczenia. Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa i życzę powodzenia w odkrywaniu swojego macierzyństwa! 🙂
Świetny tekst oprócz tych cudownych rad i porad często zderzamy się też z tym, że to co umyśliliśmy sobie zanim nasze dziecko się urodziło nie do końca jest wykonalne lub my tego nie umiemy zrobić. Tak było u nas. Miało być tak a tak i owszem puki Panna K była niemowlęciem bez swojego zdania to było cacy i wszystko szło jak z płatka. Schody zaczęły się gdy zaczęła chodzić i wiedzieć co chce. Wtedy już trudniej jest wpoić takiemu dziecku co ma robić i dlaczego. Ale najgorzej gdy okazuje się, że nie umiemy sobie poradzić z płaczem własnego dziecka i zaczynamy krzyczeć. Wtedy jest już tylko gorzej. Każde dziecko tak jak każdy człowiek jest inny i wymyślając sobie przed urodzeniem „plan wychowania” musimy to brać pod uwagę.
Przed nami dopiero ten okres pierwszych buntów – aż strach się bać! 🙂
Czasami trzeba oddzielić krytykę od cennych rad. Myślę, że nie można zamykać się całkowicie na opinie innych. Przecież nie wszystkie są rodem ze średniowiecza. Myślę, że ze swoim doświadczeniem, pewne rzeczy zmieniłabym w wychowaniu dzieci. Niestety jest już za późno.
Czytałam taką mądra myśl, której się trzymam, że postępujemy zgodnie z naszą wiedzą i możliwościami w danym momencie. Nie ma co tego rozpamiętywać, bo to zostanie już w przeszłości ❤